Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »z cyklu "Perełki Słowa"
Pan uczynił upartym serce faraona, króla egipskiego, który urządził pościg za Izraelitami. Ci jednak wyszli z podniesioną ręką... Izraelici podnieśli oczy, a ujrzawszy, że Egipcjanie ciągną za nimi, ogromnie się przerazili i podnieśli głośne wołanie do Pana (Wj 14,8.10).
Kilka zdań, a spoza nich przeziera nieprawdopodobna historia. Wielka rzesza niewolników za wymuszoną zgodą faraona wychodzi z Egiptu. Już samo to w głowie się nie mieści. Jakiż władca przy zdrowych zmysłach może pozwolić na coś takiego. A jednak wyszli. Co sparaliżowało zwykle sprawną władzę Egiptu? Jakaś niewytłumaczalna naturalnymi przyczynami masowa śmierć wielu ludzi. Jednak faraon szybko odzyskał zdolność decydowania. Wiele setek bojowych rydwanów ruszyło w pościg. Różnica szybkości uciekających i goniących była wielka. Uciekający nie mieli szans. Tym bardziej że ich Wódz wybrał drogę ryzykowną, ku rozlewiskom kończącego się tu morza. Egipcjanie osaczyli ich jak w pułapce. Zostało jedno: przerażenie i lament. Do Boga. Bo do nikogo z ludzi wołać nie było sensu. Kto był Wodzem? Mojżesz – odpowie historyk. Bóg – odpowiadają Izraelici. Mogli liczyć tylko na cud. Bo jak inaczej nazwać gwałtowny wicher spychający wody słonych rozlewisk, tak że uciekający mogli pod osłoną nocy uciec z pułapki? Okazało się, że rozumowanie w kategoriach ludzkiego ryzyka jest zbyt ciasne. Czy Mojżesz tylko zaryzykował, czy Mojżesz wiedział więcej? Po wiekach ktoś powie, że „wytrwał, jakby widział Niewidzialnego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |